- Jeżeli dostajesz propozycję z Bundesligi, myślenie się zmienia. Sam zaczynasz siebie przekonywać, że dasz radę. Dlatego nie chcę składać deklaracji, że wyjadę za półtora roku, bo może się okazać, że za pół roku coś wpłynie i nawet nie będę się zastanawiał - mówi
Patryk Lipski, który udzielił wywiadu portalowi Weszlo.com. Prezentujemy wybrane przez nas fragmenty.
Faktycznie zacząłeś się uczyć hiszpańskiego?
Patryk Lipski: - Teraz mieliśmy obozy i nie było czasu, ale zapisałem się i w tym tygodniu mam pierwsze lekcje. Mam nadzieję, że się przyda w karierze, bo marzę o grze w Hiszpanii. Jeżeli nie, to fajnie znać kolejny język, żeby móc się porozumieć.
Jaki masz plan na karierę? Widząc, jak poszło Starzyńskiemu, nie palisz się do wyjazdu czy wręcz przeciwnie?
- Nie chodzi nawet o Filipa. Wielu mieliśmy wielkich talentów, którzy wyjeżdżają, zmieniają kluby, są wypożyczani, czas leci i w końcu nic nie osiągają. Trzeba być gotowym pod względem języka i przygotowania fizycznego. O tym ci, którzy wracają, mówią najczęściej. Że przez pierwsze pół roku muszą nadrabiać zaległości, a potem jest za późno. Nawet Mariusz Stępiński mówił, że najcięższe treningi miał w Niemczech. To pokazało, że nie był przygotowany, ale z drugiej strony... skąd zawodnik może mieć przekonanie, że jest gotowy na wyjazd? Jak to zmierzyć? Nigdy do końca nie wiesz, czy ci się uda. A przecież masz marzenia i świadomość, że chcesz zaistnieć. Nikt nie jedzie z myślą: "jestem nieprzygotowany, nie wyjdzie mi, jadę nadrabiać zaległości".
No właśnie - ty byłbyś w stanie dziś odrzucić ofertę z zagranicy?
- Łatwo o tym mówić. Każdy chciałby powiedzieć, że wyjedzie, kiedy będzie gotowy, ale przecież nie dziwię się Mariuszowi, że skorzystał. Jeżeli dostajesz propozycję z Bundesligi, myślenie się zmienia. Sam zaczynasz siebie przekonywać, że dasz radę. Dlatego nie chcę składać deklaracji, że wyjadę za półtora roku, bo może się okazać, że za pół roku coś wpłynie i nawet nie będę się zastanawiał.
Coś się już dzieje?
- Wiem tylko, że przyglądają mi się skauci. Przez najbliższe pół roku muszę potwierdzić dyspozycję z jesieni. Na razie trwa obserwacja.
A fizycznie jesteś już gotowy na kolejny krok? Pytam, bo z jednej strony nie sprawiasz wrażenia gladiatora, ale z drugiej - podobno zabronili ci już w klubie chodzić na siłownię, bo z tym przesadzałeś.
- Trenuję z Leszkiem Dyją, który jest autorytetem i współpracuje z wieloma klubami. Otworzył w Zabrzu z Dawidem Piątkowskim "Football Training Center", gdzie pracują nad przygotowaniem fizycznym i mentalnym piłkarzy. Spędzam tam sporo czasu.
Bo wygonili cię z klubowej siłowni?
- W klubie nie mamy zbyt dobrych warunków. Tylko wiatę, gdzie nie idzie się raczej z przyjemnością, bo jest ciemno, zimno i nawet sztangi są zimne. Spędziłem tam mnóstwo czasu, ale dziś wolę trenować w FTC. Nigdzie się nie pracuje jak tam, a przez najbliższe pół roku mogę się jeszcze bardzo poprawić. Niby w Ekstraklasie daję radę, ale kiedy widzę, jak wyglądają piłkarze za granicą, to aż chce mi się iść na trening. Sama ich budowa – przepaść w porównaniu z naszymi zawodnikami, gdy ściągną koszulkę. Mam jeszcze rezerwy. Może nie miałem jesienią tragicznych meczów, ale chciałbym te słabsze zamienić na dobre. Po tym poznajesz zawodnika, że gra raz bardzo dobrze, raz dobrze. Że nie ma wahań formy. Imponuje mi Łukasz Surma - to przykład gościa, który nigdy nie gra źle. Zawsze ten sam, dobry poziom.
(...)
Nie miałeś jak dotąd okazji zarobić większych pieniędzy.
- Kontrakt kończył mi się 30 czerwca i podpisałem nowy, zanim zacząłem grać w Ekstraklasie.
Kiepsko.
- Może i tak, ale gdybym nie podpisał, to może nie grałbym w Ekstraklasie, więc nie żałuję. Pensja jest oczywiście mała, bo grałem wtedy w III lidze i nie zmieniły mi się warunki, ale nie podpalam się. Pieniądze jeszcze przyjdą. Z drugiej strony to dobre, bo nie mogłem zmieniać samochodów czy kupować drogich ubrań jak koledzy z innych klubów.
Nigdy nie odleciałeś?
- Nie miałem nawet za co. Może jestem też dziwny, ale nie mam żadnych nałogów. Nie ciągnie mnie do kasyna. Nie piję alkoholu.
W ogóle?
- W ogóle. Powiedziałem sobie, że jeśli niepicie pomoże mi w zostaniu piłkarzem o jeden procent, to o ten właśnie jeden procent wyprzedzę tych kolegów, którzy piją. Odbiję sobie po zakończeniu kariery.
Trudno nie pić grając w Ruchu Chorzów, przy tej starszej gwardii.
- Na zakończenie sezonu zawsze mnie namawiali, ale już się przyzwyczaili. Wiedzą, że nie dam się skusić.
źródło: Weszlo.com