Wyjazdowe spotkanie Ruchu Chorzów z Koroną Kielce zakończyło się remisem. Jeden punkt dla obu ekip nie jest zadowalający, ponieważ i jedni i drudzy liczyli na znacznie więcej. Spotkanie miałoby zupełnie inny smak, gdyby Filip Starzyński wykorzystał okazję sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Teraz chorzowianie będą musieli szukać punktów z Legią i Jagiellonią.
O tym, że Waldemar Fornalik może jeszcze zaskoczyć przekonali się ci, którzy uważnie śledzą ruchy kadrowe przy Cichej. Tym razem "Waldek" zdecydował się na grę Eduardsem Visnakovsem na prawej flance zamiast Jakuba Kowalskiego. Ryszard Tarasiewicz jedyny zgrzyt miał z zastąpieniem Vlastimira Jovanovicia, ponieważ kontuzje Kiełba i Kapo okazały się być zasłoną dymną. Wybór zastępcy Bośniaka padł ostatecznie na Łukasza Klemenza, urodzonego w Niemczech reprezentanta Polski.
Gospodarze chcąc podtrzymać swoją dobrą passę już w drugiej minucie próbowali zaskoczyć gości z Górnego Śląska. Na szczęście jednak Matus Putnocky popisał się dobrą interwencją po strzale głową Porcellisa. Chorzowianie jakby wystraszyli się ofensywnej siły rywali, co paraliżowało ich poczynania pod bramką vis a vis Słowaka. Dlatego też jedyną dobrą okazją do zobaczenia Ruchu w akcji były pojedynki na prawym skrzydle Visnakovsa z Leandro. Niebieskim trzeba jednak oddać, że asekuracja nie zawiodła nawet w najtrudniejszych momentach, ponieważ kilkukrotnie bez konsekwencji udało się naprawić błędy kolegów. Tak było m.in. po stracie Łukasza Surmy.
Kolejną dobrą okazję gospodarze dopisali do swojego konta w 23 minucie. Dobrze piłkę na skrzydle przy nodze prowadził Kapo, a zejście do środka i odegranie do Luisa Carlosa było wręcz podręcznikowe. Brazylijczyk balansem ciała zmylił Surmę i po chwili oddał strzał na bramkę "Puto". Słowak odbił tę próbę z wielkim trudem. Warto też dodać, że w dobrym miejscu znalazł się Rafał Grodzicki, który pomógł koledze i wyekspediował futbolówkę poza boisko. W podświadomości chorzowian kiełkowała już myśl, że boiskową sytuację trzeba opanować. Jednak wysoko ustawieni "Koroniarze" skutecznie im to zadanie utrudniali. Na domiar złego, już w 29 minucie żółty kartonik za faul na Leandro zobaczył "Wiśnia", przed którym pojawiła się perspektywa gry przez ponad godzinę bez prób ostrej walki.
W trzecim kwadransie pierwszej połowy kielczanie pozwolili Ruchowi na nieco więcej. Dośrodkowania z lewej flanki Oleksego, a także rajdy Gigołajewa kończyły się jednak mizernym efektem. Gdyby nie zablokowana szansa Rosjanina, to chorzowianie na przerwę zeszliby praktycznie bez żadnego oddanego strzału na bramkę Cerniauskasa. W samej końcówce pierwszej części do interwencji zmuszony został jeszcze Putnocky, ale centra rywali nie sprawiła mu większych kłopotów. Cóż... Wszyscy w Chorzowie i Kielcach mieli nadzieję, że chwila oddechu dla piłkarzy znacznie odmieni oblicze spotkania.
Sporo gorzkich słów musiał rzucić Waldemar Fornalik pod adresem swoich podopiecznych, bo ci już od początku drugich 45 minut sprawiali wrażenie żywszych i odważniejszych. Najlepszą okazję do objęcia prowadzenia chorzowianie mieli w 52 minucie. Piłkę tuż przy środkowej linii boiska dostał Kuświk i bez namysłu podał do wychodzącego na pozycję Starzyńskiego. "Figo" pognał na bramkę Cerniauskasa z całych sił i oddał strzał po ziemi. Piłka minęła o kilkanaście centymetrów bramkę rywali, a najbardziej niepocieszony z przebiegu akcji był Gigołajew. Rosjanin czaił się na lewej flance, by wykończyć podanie marzeń Starzyńskiego. Odpowiedź kielczan nastąpiła pięć minut później. W zasadzie sporo rywalom pomógł Putnocky, który popełnił błąd po dośrodkowaniu Leandro. Odbił piłkę tak, że ta spadła tuż przy linii piątego metra, a w niedalekiej odległości od niej znalazł się Luis Carlos. Na szczęście golkiper z Cichej zdołał dostawić do niej nogę i skierować poza światło bramki.
Co ciekawe, Niebiescy pierwszy celny strzał na bramkę Korony zanotowali w 64 minucie. Z lewej strony boiska na próbę uderzenia zdecydował się Bartłomiej Babiarz. Cerniauskas nie miał jednak problemów z wyłapaniem uderzenia, któremu brakowało i rotacji, i siły. Gospodarze czując, że spotkanie nieuchronnie zmierza w kierunku remisu wyprowadzili kolejną groźną akcję 4 minuty później. Kolejnym niebanalnym zagraniem popisał się Olivier Kapo i doskonale obsłużył Golańskiego. Kapitan "Złocisto-Krwistych" znalazł się przed Putnockym, ale były zawodnik Slovana Bratysława wyczuł intencje strzelca, wyszedł wysoko pod piłkę i pozbawił rywali złudzeń, że uda im się wprawić w ruch siatkę Niebieskich. Ta interwencja niewątpliwie uratowała chorzowianom remis.
Ostatni kwadrans raczej zawiódł oczekiwania kibiców. Oba zespoły nie zdecydowały się na walkę na noże. Więcej z gry mieli gospodarze, którzy w tym fragmencie częściej pojawiali się pod polem karnym drużyny z Górnego Śląska. Choć ta najbardziej klarowna sytuacja znów mogła być dziełem duetu Kuświk-Starzyński. Znów ten pierwszy asystował, a drugi miał szansę na uderzenie. Tym razem jednak podanie było zbyt mocne i Cerniauskas okazał się być szybszy w walce o piłkę. Sytuacji Ruchu nie poprawiło nawet wprowadzenie Zienczuka, Kowalskiego i w samej końcówce Efira. Chorzowianie uznali, że lepszy punkt w garści, dlatego też nie było mowy o ofensywnych zapędach zespołu z Cichej. Po 90 minutach oba zespoły podzieliły się punktami, co nie daje satysfakcji ani Ruchowi, ani Koronie.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Korona Kielce 0:0 Ruch Chorzów
Żółte kartki: Kapo - Visnakovs, Grodzicki
Składy:
Korona: Cerniauskas - Golański, Malarczyk, Dejmek, Leandro - Luis Carlos, Fertovs, Klemenz, Kapo, Pyłypczuk (58' Kiełb) - Porcellis (66' Trytko).
Rezerwowi: Małecki, Sylwestrzak, Cebula, Sierpina, Aankour.
Trener: Ryszard Tarasiewicz
Kapitan: Paweł Golański
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Malinowski, Oleksy - Visnakovs (81' Kowalski), Surma, Babiarz, Starzyński, Gigołajew (76' Zieńczuk) - Kuświk (90' Efir).
Rezerwowi: Skaba, Stawarczyk, Szyndrowski, Urbańczyk.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Marcin Malinowski
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa)
Widzów: 7686 (w tym 730 kibiców Ruchu, z czego 710 na sektorze)
|
źródło: Niebiescy.pl